Strona główna
Z I E M I A ŁU Ż Y C K A 5 – 8 września 2017 r. Kierownik wycieczki – Grażyna Iwańska - Patorek Nasza wycieczka rozpoczęła się o godz. 7.00 a właściwie już znacznie wcześniej, bo – jak zwykle – natychmiast po podstawieniu autobusu rozpoczął się szturm na miejsca. Szybko, szybciej wsiadamy, zajmujemy swoje miejsca, rezerwujemy parasolkami, torbami miejsca dla znajomych. A bardziej nieporadni wsiadają ostatni. Trudno, takie życie. Ruszamy. Pierwszym przystankiem jest Antonin. Pada deszcz więc wchodzimy od razu do środka. Piękny jest ten pałac myśliwski książąt Radziwiłłów! Zbudowany w latach 1822-1824 zachwyca oryginalną, trzykondygnacyjną salą z galeriami i ozdobnym stropem. Strop wsparty został na ogromnej kolumnie, która jest równocześnie kominkiem. Tutaj pijemy kawę, niektórzy zajadają ciasteczka – a wszystko w cenach kosmicznych. Ciągle pada, więc wsiadamy i jedziemy dalej. W autobusie gwarno. Rozmawiamy z sąsiadami o dzieciach, wnukach, o pogodzie ale krótko, bo do mikrofonu zapraszamy naszego kolegę – Marka Kotera. Ciekawie przedstawia nam losy Śląska od czasów pierwszych Piastów do chwili obecnej. Zasłuchani nie zauważyliśmy jak szybciutko dojechaliśmy do Oleśnicy i naszym oczom ukazał się wielki Zamek Książąt Oleśnickich – najbardziej okazała budowla renesansu na Śląsku, z manierystycznymi uzupełnieniami, z barokowym wystrojem wnętrz. Ta ogromna rezydencja została wzniesiona w latach 1542 – 1616 i pierwotnie zamieszkana była przez dwóch mecenasów kultury śląskiej: księcia ziębicko-oleśnickiego – Jana Podiebrada oraz jego bratanka i następcę na tronie książęcym - Karola II Podiebrada. W zamku znajduje się teraz szkoła rolnicza i internat. Może dobrze, bo przynajmniej nie popada w ruinę. Około godz. 18.00 dojechaliśmy do Lwówka Śląskiego do naszego hotelu Piast, gdzie po obfitym posiłku każdy pognał do swojego pokoju. Marzeniem była kąpiel i … łóżko!!. Drugi dzień zwiedzania tej części Śląska rozpoczęliśmy od spotkania z przewodnikiem, który był doskonale przygotowany merytorycznie do swojej roli. Nic więc dziwnego, że z przyjemnością i ogromnym zainteresowaniem goniliśmy po rynku i uliczkach Lubania Śląskiego, słuchając opowieści o dawnych dziejach i obecnych problemach zwiedzanego regionu. Potem był Zgorzelec. Niewielkie to, bo liczące około 30 tys. mieszkańców miasteczko, położone na prawym brzegu Nysy Łużyckiej. Krótko zatrzymaliśmy się w niewielkim muzeum filozofa niemieckiego – Jakuba Böhme. Ze Zgorzelca już tylko mostek na Nysie dzielił nas od Görlitz. Szybciutko, tym razem w pełnym słońcu przedostaliśmy się na drugi brzeg, żeby podziwiać to ładniutkie, szóste co do wielkości (po Lipsku, Dreźnie, Chemnitz, Zwickau, Plauen) miasto Saksonii. Jest ono siedzibą biskupów: ewangelickiego i katolickiego. Niezniszczone w czasie II wojny światowej urzekło nas zabytkami ze wszystkich epok historycznych. Tutaj znowu dopadł nas deszcz więc pod parasolami, biegiem wróciliśmy do naszego Zgorzelca, zatrzymując się po drodze w ślicznej nadrzecznej restauracyjce. Tam – oprócz kawy i herbaty cieszyły nasze podniebienia kołduny w barszczu i rosół z makaronem. Pycha! A niech tam pada! Ostatnim na mapie dnia był Sulików. To tutaj zobaczyliśmy dwa mieszczańskie domy o konstrukcji szachulcowej i drewnianych podcieniach. Z bolącymi nogami pognaliśmy jeszcze zobaczyć kościół parafialny. Krótki poobiedni odpoczynek w hotelu dodał nam energii, bo wieczorem zorganizowaliśmy sobie spotkanie integracyjne. Ach, co to była za uczta! Jakie pyszne sałatki, śledziki i serniki! Było też coś na polepszenie krążenia, było dużo śmiechu, dowcipów a nawet …śpiewu! Trzeci dzień naszej eskapady zaczęliśmy od krótkiego spaceru po Bolesławcu – naszej ceramicznej stolicy. Najpierw rzut oka na mury obronne, na most – wiadukt, który do złudzenia przypomina dawne akwedukty. Biegnie nim linia kolejowa Wrocław – Legnica – Zgorzelec, pokonując rzekę Bóbr. Obejrzeliśmy monument poświęcony zmarłemu tu na tyfus feldmarszałkowi Kutuzowowi, strzeżony przez dwa wielkie lwy wykonane z brązu. Oczywiście nie mogło być Bolesławca bez obejrzenia słynnej ceramicznej manufaktury i sklepu z fajansami, które cieszą oczy w całej Polsce i poza jej granicami. Ależ to wszystko piękne! A jakie kolorowe, jakie dopracowane do najmniejszego detalu. Niemal każdy z nas coś tu kupił. Choćby łyżeczkę, choćby solniczkę! Około południa - znowu w strugach deszczu - dojechaliśmy do Kliczkowa. Już z daleka widać było tę neorenesansową budowlę na końcu długiej lipowej alei. Zamek Kliczków tym się różni od innych, że jest udostępniany chętnym jako Centrum Konferencyjno-Wypoczynkowe. Piękne wnętrza i doskonała restauracja przyciąga mnóstwo turystów. My pewnie też tu wrócimy… Późnym popołudniem wreszcie zaświeciło słońce i mogliśmy wyruszyć na długi spacer po pięknym Parku Mużakowskim. To największy i najsłynniejszy park w stylu angielskim w Europie. Obszar ten znany jest także z Zamku Muskau, oranżerii i kilku klasycystycznych budynków. Po stronie polskiej mamy 522 ha całego założenia parkowego, a po niemieckiej – 206 ha łącznie z zamkiem. Przepiękna egzotyczna roślinność i uroczy dobrze zachowany zamek oraz doskonale rozplanowane tereny zielone wpłynęły na to, że w 2004 r. cały kompleks parkowo-zamkowy został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego Ludzkości UNESCO. Zmęczeni, ale zachwyceni urodą Parku, wróciliśmy do hotelu. Czwarty dzień rozpoczęliśmy rankiem, bo jeszcze przed śniadaniem zbieramy nasze porozrzucane klamoty do walizek. Musimy być gotowi do wyjazdu zaraz po obiedzie. Przedpołudnie spędzamy zwiedzając Lwówek Śląski. Najpierw ratusz miejski pamiętający XVI-wieczne czasy z niezwykle atrakcyjnymi płaskorzeźbami, z piękną siatką sklepienia sieni zamkowej i sali mieszczańskiej. Na I piętrze zachwyt wzbudziła w nas Sala Ław Sądowych. Lwówek Śląski, który teraz obchodzi swoją 800. rocznicę powstania, prezentuje się kolorowo i atrakcyjnie. Dlatego też po obejrzeniu Ratusza ruszyliśmy już indywidualnie na spacer ulicami miasteczka. Kusiły swoimi smakołykami lwówieckie kawiarnie… Niestety, wszystko co miłe ma też swój koniec, więc przepysznym obiadem pożegnaliśmy Lwówek Śląski i pognaliśmy w kierunku Łodzi. W czasie jazdy kolega Marek Koter krótko podsumował wiadomości o bogatych dziejach Łużyc. Nasz kierowca autobusu jechał tak szybko, że już o 18.00 dotarliśmy do Łodzi. Po pożegnalnym buziaku i życzeniach szybkiego zobaczenia się na następnej – oby tak udanej jak ta – wycieczce rozjechaliśmy się do swoich domów. Małgorzata Wnuk - Koter |
ANTONIN
OLEŚNICA
LUBAŃ
ZGORZELEC
GÖRLITZ
SULIKÓW
BOLESŁAWIEC
KLICZKÓW
PARK MUŻAKOWSKI
LWÓWEK ŚLĄSKI
WIECZOREK INTEGRACYJNY
Fot. Elżbieta Zujewska
Zabytki ZIEMI ŁÓDZKIEJ cz.4 Kierownik wycieczki – Grażyna Iwańska - Patorek Z WIZYTĄ NA ZIEMI WIELUŃSKIEJ Jedziemy na południe województwa łódzkiego: Pabianice, Ruda Pabianicka, gdzie ponoć fabrykanci łódzcy w swoich willach spędzali weekendy. Zbudowano tu nawet hipodrom, tu również odbywały się próbne loty samolotowe. Mijamy Zduńską Wolę z klasztorem benedyktynów, Widawę nad rzeką Widawką i wiele wsi sieradzkich już od XVI w. powiązanych z królami polskimi przez polowania. We wsiach budowano kościoły, dwory, które obrosły legendami o zbójach i św. Rochu. 80 km od Łodzi jest Konopnica. Przed bramą do dużego parku wita nas olbrzymia kamienna jaskółka. Mieści się tutaj średniowieczny pałac, przebudowany na Dom Pracy Twórczej Politechniki Łódzkiej, z kilkoma gościnnymi pokojami. Idąc przez most obserwujemy rzekę Wartę, trzecią co do długości (800 km.) rzekę Polski, z wartkim nurtem i wapiennymi progami. Źródła rzeki wybijają w Kromołowie, w województwie krakowsko - częstochowskim. W Parku Załęczańskim Warta wije się tworząc przełomy. W Krzyworzece, przy bardzo starym kościółku modrzewiowym Św. Piotra i Pawła, podziwiamy wolno stojącą wieżę – dzwonnicę obronną z XIII wieku. Zbudowana jest z kamienia polnego, ma wysokość 17 metrów i można wejść do niej tylko po drabinie (ale nie było odważnych). Wieża jest kwadratowa. Jest to cudo kamieniarskie. Dalej jest Ożarów – miasto na południe od Wielunia. Szczyci się barokowym modrzewiowym krytym gontem dworem z XVIII wieku. Dwór wtulony w duży park, który jest wybrukowany kamieniami, aby wody nie spływały na podjazd. Dwór tworzy zwartą bryłę przez wbudowanie czterech alkierzy, pierwotnie używanych w celach obronnych, a później zamienionych na alkowy lub inne pokoiki. Do dworu wchodzi się od wschodniej strony. Mieści się tutaj Muzeum Wnętrz Dworskich. Eksponaty zbierano z innych dworów mieszczan lub plebanii. Podziwiamy piękne mozaikowe podłogi, piece sprowadzane z Francji, barokowe szafy, kredensy i inne meble, wraz z kryształami i zastawami stołowymi. Właścicielką była Aleksandra Bąkowska, żona o 20 lat starszego szlachcica. Głowa dzika wisząca w salonie nad drzwiami oraz róg bawoli na tabakę i kolekcja fajek mówią o zamiłowaniach łowieckich. Ryngraf z kaplicy konfederatów barskich oraz liczne portrety trumienne uzupełniają podobizny znaczących protoplastów rodu. Ciekawym elementem jest piętro przeznaczone dla pań. W sali kominkowej lub w parku dworskim odbywają się koncerty. Po atrakcjach Ożarowa w Grębieniu odwiedzamy stary modrzewiowy kościół Św. Trójcy z ok. 1500 roku. Kościół budowany na „zakładkę”. Ozdobiony cenną polichromią na ścianach i suficie. W głównym ołtarzu tryptyk: Matka Boska, św. Barbara i św. Mikołaj. Na belce pod sufitem herb - orzeł Jagiellonów. Chór nisko usytuowany, wsparty na trzech belkach. Do kościoła wchodzi się przez portal wejściowy „ośli grzbiet”. Kościół jest chroniony przed wilgocią i zalaniem dzięki zainstalowanemu alarmowi. Miasto Wieluń związane z Janem Długoszem ma ponad 700-letnią historię. W średniowieczu otoczone murami, których ruiny, tak jak pozostałości pałacu, zachowały się w niewielkiej części. Pozostała Brama Krakowska (a było ich cztery) i dwie baszty. W Bramie Krakowskiej mieści się ratusz i wieża zegarowa. Tragiczny był los Wielunia 1 września 1939 roku – miasto zostało zbombardowane przez lotnictwo niemieckie. Zginęło 70 % mieszkańców. Wieluń odradza się i pięknieje każdego roku. W olbrzymim parku króluje rzeźba malarza Wojciecha Siudmaka pt. Wieczna Miłość. W kolegiacie Bożego Ciała, na ołtarzu za kratą umieszczono obraz Matki Bożej Pocieszenia – koronowany przez kardynała Wyszyńskiego i papieża Karola Wojtyłę. Nad ołtarzem jest maleńka rzeźba Piety, cała wyzłocona. W Wieluniu kierowniczka naszej wycieczki Grażynka Iwańska – Patorek zorganizowała nam wspaniały obiad. W sali przy zastawionych stołach mieliśmy do wyboru kilka dań, obfitość surówek, jarzyn oraz clou programu: deser – ananas smażony w cieście, w sosie czekoladowym i z krążkiem pomarańczy oraz kawa lub herbata do wyboru. Po sutym obiedzie czekał na nas w Działoszynie pałac Męcińskich z XVIII wieku. Niestety, komnaty nie były udostępniane do zwiedzania, natomiast w podziemiach pracowały panie uczestniczki i organizatorki Centrum Rozwoju Kultury i Turystyki. Oglądaliśmy różne zabawki z gliny, koralików, tkanin, wykonane przez panie oraz próbowaliśmy wypiekanych smakołyków. Oprócz Centrum Rozwoju Kultury i Turystyki w parku krajobrazowym znajduje się Muzeum Regionalne, a dalej duża cementownia. W Siemkowicach zobaczyliśmy w ponurej scenerii ruiny dworu obronnego z XV wieku. Dwór był otoczony szeroką fosą i stawami. Od wielu lat niszczeje. W roku 1900 odnotowano wielki pożar wsi. W drodze powrotnej, po dwunastu godzinach wędrówki i zwiedzania, w autokarze było wesoło. Jadzia wzmacniała nas napojem z termosu, Ela częstowała nas doskonałym ciastem drożdżowym otrzymanym od pań organizatorek z Działoszyna, a Krysia miała jeszcze przekąskę: kabanos i rzodkiewkę z ogonkiem. Maria Nowakowska |
KONOPNICA
KRZYWORZEKA
OŻARÓW
GRĘBIEŃ
WIELUŃ
DZIAŁOSZYN
SIEMKOWICE
Fot. Elżbieta Zujewska
Pogorzelica i zwiedzanie 23 - 26 maja 2017 r. Kierownik wycieczki – Anna Dorantowicz |
W dniach od 23.05. do 26.05. 2017r. nasza grupa udała się po raz kolejny na wycieczkę do Pogorzelicy, z zamiarem zobaczenia tego, czego nie udało się zobaczyć za pierwszym razem. Kierowniczką grupy była nasza koleżanka Ania Dorantowicz, która mając dużą wiedzę o rejonie, starała się pokazać nam jak najwięcej ciekawych miejsc oraz widoków. Około godziny 12:00 zatrzymaliśmy się w Chojnicach, niedużym, ciekawym i zadbanym kaszubskim mieście, powstałym w średniowieczu, w którym mieszkańcy są zadowoleni z burmistrza władającego miastem od 20 lat. Dramatyczna historia, która przetoczyła się przez Chojnice, zostawiła ślady w postaci podziwianych przez nas zabytków. Krzyżacy opanowawszy Pomorze Gdańskie chcieli, by Chojnice pełniły funkcję twierdzy i dzięki temu możemy teraz podziwiać fragmenty murów obronnych z Bramą Człuchowską i basztami. Zachowało się kilka baszt różniących się kształtem i wysokością. Jest wśród nich np. Baszta Szewska, której nazwa pochodzi od nazwy cechu odpowiedzialnego za obronę tej części murów oraz baszta o zabawnej nazwie: Kurza Stopa, która pochodzi od wysokich kamiennych podpór. Obecnie w basztach mieszczą się Muzeum Historyczno – Etnograficzne, biblioteka muzealna, Galeria Współczesnej Sztuki Polskiej, Galeria Twórczości Janusza Jutrzenki-Trzebiatowskiego – artysty krakowskiego, urodzonego w Chojnicach. W przeszłości w basztach były więzienia, a obecnie kwitnie działalność kulturalna. Zwiedziliśmy także późnobarokowy XVIII-wieczny pojezuicki kościół pod wezwaniem Zwiastowania Najświętszej Marii Panny. Obok kościoła jest kolegium pojezuickie, obecnie Liceum Ogólnokształcące. W centrum Chojnic znajduje się XIV-wieczny kościół, zbudowany w stylu pomorskiego gotyku – Bazylika Mniejsza pod wezwaniem Ścięcia Świętego Jana Chrzciciela. W rynku stoją pięknie odnowione kamieniczki oraz wyraźnie wyróżniający się ratusz w stylu neogotyckim. Powstał on na początku XX wieku. Jest to dwupiętrowy budynek, ale wydaje się znacznie wyższy z powodu wysokiego, schodkowego szczytu. Zdobienia motywami sów i pszczół zobowiązują mieszkańców oraz samorządowców do ciężkiej pracy. Pełni wrażeń i pozytywnej energii wyruszyliśmy w dalszą drogę do miejsca zakwaterowania. Po smacznej kolacji poszliśmy nad morze, które tego wieczoru było bardzo spokojne, przypominało jezioro. Następnego dnia 24.05.2017 pojechaliśmy na wyspę Wolin do Świnoujścia, gdzie zwiedzaliśmy podziemne miasto, znane pod nazwą Bateria Vineta. Zostało ono zbudowane przez Niemców w 1936 roku i obejmowało schrony, baraki wyposażone w niezbędną infrastrukturę konieczną do obrony baz Kriegsmarine oraz do szkoleń żołnierzy tej formacji. Oprowadzał nas sierżant, który na czas prezentacji przyjął nazwisko Bombelek. Po II wojnie światowej obiekt został przejęty przez armię polską, która utworzyła tu zapasowe stanowisko dowodzenia. Bateria Vineta była jedną z najbardziej strzeżonych tajemnic okresu zimnej wojny. Największe wrażenie zrobił na nas schron dowodzenia, skąd miano dowodzić lądowaniem jednostek Ludowego Wojska Polskiego w Danii i w państwach Beneluksu na wypadek III wojny światowej. Na szczęście do konfliktu nie doszło. Od 31 marca 2013 roku cały kompleks stał się własnością Muzeum Obrony Wybrzeża w Świnoujściu, a od maja 2014 roku jest udostępniony zwiedzającym. Następnie pojechaliśmy do miasta Wolin, gdzie zwiedziliśmy kościół św. Mikołaja oraz zrekonstruowaną wczesnośredniowieczną osadę Słowian i Wikingów, zalążek dzisiejszego miasta. Akurat zaczął padać deszcz, trochę przemokliśmy ponieważ trafił się nam przewodnik – twardziel, który ociekając wodą, bardzo drobiazgowo opowiadał nam o osadzie oraz rekonstrukcjach bitew, odbywających się w ramach Festiwalu Słowian i Wikingów. Wieczorem, jak poprzednio, po zjedzeniu pysznej obiadokolacji, wybraliśmy się nad morze. Trzeciego dnia zaświeciło nam słońce. Ochoczo wsiedliśmy do autokaru i pojechaliśmy do Międzyzdrojów. Pierwszym punktem programu było zwiedzanie Bałtyckiego Parku Miniatur. Tutaj, na konturze morza bałtyckiego, umieszczono wszystkie kraje, które leżą nad Bałtykiem. Chwyciliśmy wiatr w żagle i odbyliśmy wspaniałą podróż. Atrakcją są miniatury najciekawszych zabytków z tych państw w skali 1: 25. Zadbano o wszystkie detale obiektów. Najbardziej podobał mi się pałac w Jełgawie – Łotwa oraz z Rosji Sobór Zmartwychwstania Pańskiego. Polskę reprezentuje tu zamek w Malborku oraz latarnia morska w Świnoujściu. Następny punkt programu to jezioro Turkusowe w Wapnicy. Zostawiliśmy autokar na parkingu, a sami wspięliśmy się na punkt widokowy Piaskowa Góra, z którego zobaczyliśmy pięknie zabarwione na zielono jeziorko. Powierzchnia jeziora wynosi 6,74 ha, a głębokość 21,2 m. W miejscu dzisiejszego jeziora, jeszcze w czasach niemieckich, znajdowało się wyrobisko kopalni kredy na potrzeby dużej cementowni Quistorpa w pobliskim Lubinie. Po wojnie kopalnia funkcjonowała do 1954 r. (do wyczerpania zapasu kredy). Wyrobisko stopniowo wypełniło się wodą. Nazwa jeziora pochodzi od niebiesko-zielonej barwy wody, wywołanej rozszczepieniem światła słonecznego w czystej wodzie i odbiciem refleksów od białego podłoża kredowego. Idąc dalej doszliśmy do wzgórza Zielonka, skąd rozpościerał się zapierający dech widok na Zalew Szczeciński i rozlewisko rzeki Świny. Końcem naszej wędrówki było grodzisko w Lubinie, pozostałość po wczesnośredniowiecznym grodzie obronnym. Niestety, pogoda się zepsuła i w drodze powrotnej nie zatrzymaliśmy się w Trzęsaczu. Przejechaliśmy jedynie przez centrum Rewala i Niechorza. Wieczór dostarczył nam dużo pozytywnych wrażeń. Zorganizowano dla nas ognisko, przy którym, z kiełbaskami, wspaniale spędziliśmy czas. Ostatni dzień. Trasa 520 km: Pogorzelica, Białogard, Połczyn-Zdrój, Piła, Gniezno, Łódź. Wyjechaliśmy około godz. 9. Po drodze zatrzymaliśmy się w Białogardzie, powiatowym mieście nad rzeką Parsętą. Obejrzeliśmy fragmenty ceglano – kamiennych murów miejskich z XIV i XV w. oraz gotycki kościół św. Jerzego. W izbie tradycji regionalnej uwagę naszą zwróciła wystawa orderów i odznaczeń Aleksandra Kwaśniewskiego, który urodził się w tym mieście. Obiad zjedliśmy w pięknej parkowej restauracji w Połczynie-Zdroju. Pełni wrażeń dojechaliśmy do Łodzi około 21. Dziękujemy Ani Dorantowicz za przygotowanie tak wspaniałej wycieczki. Piękna trasa, super zakwaterowanie, wspaniałe wyżywienie. Zapamiętamy tę wycieczkę na długo. Elżbieta Grzejdziak i Aleksandra Laudańska |
Fot. Elżbieta Zujewska
Fot. Aleksandra Mistalska
PARTNERZY