Środa, 7 czerwca 2023, tydzień nieparzysty (23)

Strona główna

WYCIECZKI W 2018 R.

 

 

 Z I E M I A   ŚW I Ę T O K R Z Y S K A

4 - 6 września 2018 r. 

Kierownik wycieczki: Elżbieta Porazińska

Naszą wyprawę po Ziemi Świętokrzyskiej rozpoczęliśmy 4 września... awarią autobusu. Nie otwierały się tylne drzwi. Mimo to wyruszyliśmy w znakomitych humorach. Już na pierwszym postoju zauważyliśmy, że wokół drzwi wiszą fantazyjne frędzle, a drzwi mają urocze wgniecenia. No cóż, drobna stłuczka. 
  

Do parkingu w Oblęgorku dojechaliśmy aleją parkową, w którą nasz Mistrz Kierownicy z trudem wjechał i z której też nie było mu łatwo się wydostać, no bo w końcu obowiązywał tam zakaz ruchu, ale dzięki temu mogliśmy dwa razy podziwiać piękne, stare drzewa.
  

W Oblęgorku zwiedziliśmy piękny pałacyk Henryka Sienkiewicza (fot. 1,2,6). Oprowadzał nas po nim młody człowiek, wielbiciel pisarza, opisując wszystkie eksponaty bardzo szczegółowo (fot. 3,4,5). Wnętrza odtworzono niezwykle starannie: gabinet do pracy, salon dla gości, jadalnię, palarnię i sypialnię. Na piętrze znajdują się ekspozycje poświęcone jego twórczości i podróżom. Po wyjściu z pałacyku zwiedziliśmy przepiękny park i zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie (fot. 7).
 

Kolejnym punktem programu była wizyta u Bartka (fot. 8). Nasz około siedemsetletni dąb oparty jest na kilku podporach teleskopowych, ale mimo wieku, próchnienia, uszkodzeń w wyniku pożaru i pioruna co roku wypuszcza nowe liście i rodzi żołędzie. Tylko dwa razy w swojej historii nie zazielenił się na wiosnę, ale w kolejnych latach przezwyciężył kryzys. Był świadkiem tylu ważnych i mało ważnych chwil naszej historii. Mamy nadzieję, że jeszcze wiele lat przeżyje.
 

Zwiedzanie Kielc rozpoczęliśmy od wizyty w Muzeum Narodowym, czyli w dawnym pałacu biskupów krakowskich. Niestety, z powodu remontu większość sal była zamknięta dla zwiedzających. Obejrzeliśmy jedynie Sanktuarium Marszałka Józefa Piłsudskiego i ogród włoski.
 

Następnie pojechaliśmy do rezerwatu Karczówka, skąd mieliśmy świetny widok na Kielce. W   znajdującym się tam klasztorze zwiedziliśmy muzeum im. św. Jana Pawła II, a w nim podziwialiśmy dary, które Ojciec Święty otrzymał w czasie swych wędrówek po świecie.
 

Dojechaliśmy do hotelu, a tu znów niespodzianka! Klapy luku bagażowego, umieszczonej przy drugich, popsutych drzwiach autobusu też nie udało się otworzyć! Jeden z Kolegów wszedł do luku i podawał nam bagaże, czemu ze stoickim spokojem przyglądał się Pan Kierowca!
 

Pokoje w hotelu Arkadia były świeżo po remoncie, bardzo czyste, obsługa sympatyczna, posiłki smaczne. Miejsce, w którym można dobrze wypocząć.
 

Drugiego dnia pojechaliśmy do Huty Szklanej, skąd busikami elektrycznymi dowieziono nas na Łysą Górę. Tam szlakiem wiodącym przez rezerwat jodłowo-bukowy dotarliśmy do punktu widokowego, gdzie podziwialiśmy typowe dla Gór Świętokrzyskich rumowisko skalne, czyli gołoborze (fot. 9). Następnie przespacerowaliśmy się do dawnego opactwa benedyktyńskiego (fot. 10,11,12,13,14), w którym rezydują obecnie misjonarze oblaci. Po zwiedzeniu obiektu część z nas zakupiła pieczone przez misjonarzy herbatniki. Będzie miły prezent dla bliskich. Schodząc z góry słuchaliśmy niezwykle ciekawych opowieści naszej przewodniczki pani Zofii o otaczającej nas przyrodzie.
 

Kolejnym klasztorem zwiedzanym przez nas tego dnia było opactwo cystersów w Wąchocku. Oprowadzał nas po nim młody mnich, który zapoznał nas nie tylko z historią zakonu i budynków, ale także wyczerpująco odpowiadał na nasze pytania dotyczace życia klasztornego, a po zakończeniu zwiedzania z dużą wprawą pomagał pani w kawiarence. Kawa była pyszna, a pieczona na miejscu szarlotka wyśmienita! Aleją wyłożoną tablicami z dowcipami o Wąchocku podeszliśmy jeszcze pod pomnik sołtysa Wąchocka i w znakomitym nastroju wróciliśmy do Kielc.
 

Trzeciego dnia zapakowaliśmy bagaże, rozsiedliśmy się wygodnie w autokarze i ... nic. Autokar nie miał ochoty ruszyć. W pewnym momencie walczący z silnikiem Pan Kierowca chciał wysiąść, ale nie udało mu się otworzyć także przednich drzwi. Tylne drzwi popsute, przednie się nie otwierają, silnik nie działa, więc powietrze w środku koszmarne, a my siedzimy jak te szprotki w puszce! Kilka uczestniczek naszej wyprawy tak się zirytowało zaistniałą sytuacją, że postanowiły sięgnąć po lokalne środki transportu (fot. 24). Niestety okazało się, że miotły zaprogramowane są jedynie na lot na Łysą Górę i powrót. Do Łodzi nie dolecą. Na szczęście drzwi się zlitowały, a po 30 minutach silnik zaczął pracować. I tak pełni nadziei wyruszyliśmy w trasę.
 

Najpierw dotarliśmy do Świętej Katarzyny, w której znajduje się znakomite Muzeum Minerałów i Skamieniałości. W kilku salkach, po których oprowadzał nas tamtejszy przewodnik, podziwialiśmy eksponaty z całego świata, a następnie obserwowaliśmy jego pracę przy szlifowaniu kamieni.
 

Ze Świętej Katarzyny udaliśmy się do Parku Rozrywki i Miniatur Krajno. Jak nas poinformowała pani Zofia jest to prywatny park zbudowany przez tamtejszego milionera, który chciał, aby okoliczni mieszkańcy i turyści dobrze się bawili. Jak napisano w folderze: Aleja Miniatur udostępnia podróż po całym świecie w zaledwie kilka godzin! Jest tu cały świat w pigułce, ponad 50 budowli i ciągle powstają nowe (fot. 15, 16, 17, 18).
 

Na zakończenie odwiedziliśmy Ciekoty, a w nich ośrodek Szklany Dom, składający się z centrum edukacyjnego i rekonstrukcji dworku szlacheckiego. Został on zbudowany w miejscu, w którym dawniej stał dom dzieciństwa i młodości Stefana Żeromskiego (fot. 19, 23). Prezentowane w nim są zdjęcia, portrety, pamiątki rodzinne, dawne meble i sprzęty (fot. 20). Za budynkiem znajduje się rzeźba przedstawiająca Stefana Żeromskiego z rodzicami (fot. 22), a także tablica pamiatkowa (fot. 21).
 

Przez trzy dni pani Zofia, nasza przewodniczka, opowiadała nam wiele ciekawostek o Kielcach, ich historii i wybitnych osobach związanych z nimi. Dzięki niej np. dowiedziałam się, skąd nazwa stosowanego na całym świecie badania krwi: OB. Jest to skrót od: odczyn Biernackiego, od nazwiska jego twórcy Edmunda Biernackiego, który uczęszczał do renomowanego Męskiego Gimnazjum Rządowego w Kielcach.
 

Z głowami pełnymi nowych wiadomości wyruszyliśmy do Łodzi. Na zakończenie, już w Łodzi,  nasz Mistrz Kierownicy fantazyjnie skręcił z ulicy Kopcińskiego w ... lewo, w Narutowicza (zakaz skrętu w lewo), czym wywołał zrozumiały entuzjazm uczestników wycieczki. Z naszych wycieczek pamiętamy głównie miłe spotkania, ciekawe miejsca, a o kierowcach zazwyczaj się zapomina. Tego trudno będzie zapomnieć! 

Iza Zając 


Fot. Grażyna Gładka

 


 Z I E M I A   Ł Ó D Z K A  cz. 5

 6 czerwca 2018 r.

Kierownik wycieczki: Grażyna Iwańska-Patorek

i Elżbieta Rudzińska

6 czerwca wybraliśmy się na 5 wycieczkę z serii "Ziemia łódzka". Trasa wiodła przez Złoczew, gdzie podziwialiśmy pałac rodziny Ruszkowskich (fot.1,2,3), obecnie Urząd Miasta i Gminy. Pięknie odnowiony budynek, wokół którego zachowały się resztki starego parku z okazami wiązów. Wrażenie psują znajdujące się po obu stronach pałacu oficyny, które są zamieszkałe i niestety ze względu na nieustalone prawo własności nie można ich odrestaurować.

 

W  Złoczewie zwiedziliśmy także kościół Św. Krzyża z XVII w. (fot.4,5,6).  Kościołem opiekują się siostry kamedułki. Historia kamedułek na ziemiach polskich jest dość krótka:  przed wybuchem II wojny do klasztoru kamedułek na francuskim Lazurowym Wybrzeżu wstąpiło 5 Polek. Bardzo chciały wrócić do Polski i założyć tu klasztor, ale wojna pokrzyżowała ich plany. Dopiero w roku 1949 udało im się powrócić właśnie do Złoczewa. Zgodnie z regułą zakonną siostry kamedułki  zachowują milczenie, modlą się i pracują. Mieliśmy okazję podziwiać efekty ich pracy: zadbany kościół, wypełniony bukietami wspaniałych białych lilii i róż, a także prześliczny park-ogród.

 

O historii klasztoru i zasadach życia zakonnego opowiadała nam siostra Roza, furtianka. Bardzo nieśmiała, skromna osoba, której zadaniem jest łączność między światem zewnętrznym, a klasztorem. Dopiero w trakcie rozmowy w mniejszym gronie przyznała się, że diecezja wydała tomik jej poezji. Jeden z naszych kolegów dostał w prezencie egzemplarz. Muszę przyznać, że jej wiersze są naprawdę dobre, przekazują uczucie smutku, nieprawdopodobnej tęsknoty i miłości.

 

W Lututowie znajduje się zespół pałacowo-parkowy zbudowany w pierwszej połowie XIX wieku przez rodzinę Taczanowskich. Punktem centralnym był dwór drewniany, który spłonął w 1934 r. Rodzina Kurnatowskich postawiła w tym miejscu murowany pałac klasycystyczny (fot. 7,8). Zachowały się budynki folwarczne, m.in. stary spichlerz (fot.9). W pałacu ma swoją siedzibę Zespół Szkół Rolniczych i z powodu zajęć lekcyjnych nie mogliśmy go zwiedzić. Pani dyrektor szkoły zapoznała nas z historią pałacu i szkoły. Budynek został wyremontowany, ale w trakcie remontu zamieniono stare okna na nowoczesne plastiki, które zupełnie tu nie pasują. Z tyłu została doczepiona sala gimnastyczna, wyglądająca jak typowa sala z lat 60/70 XX wieku. Osobom lubiącym dobrą architekturę odradzam wizytę na zapleczu szkoły.

  

Liczyliśmy na dobrą kawę w hotelu Sokolnik w  Sokolnikach, mieszczącym się w pałacu w stylu saskiego  rokoka. Zastaliśmy zamkniętą bramę i brak jakichkolwiek informacji. Zdjęcie 10 przedstawia widok hotelu zza krat, a 11 okoliczne pola. No i nie napiliśmy się kawy!

  

Drewniany kościół św. Anny w Ochędzynie Starym (fot. 12 – 17) pochodzi z przełomu XV i XVI wieku. W środku możemy podziwiać późnogotyckie rzeźby. Pod koniec XX wieku kościół wyremontowano i - jak nam opowiedział oprowadzający nas organista – ze ścian usunięto stare deski ze starymi malowidłami. Zniknęły również stare organy. Obecne organy są nowoczesne, elektroniczne. Pan organista zagrał dla nas mini-koncert, bardzo przepraszając, że to niestety nie ten dźwięk, jaki dają prawdziwe organy.

 

Na szczęście kolejny zabytek, czyli kościół Św. Ducha w Wieruszowie, będący częścią zespołu klasztornego oo.Paulinów (fot.18,19) przerósł nasze oczekiwania.  Jest wyjątkowo piękny!

 

Został wybudowany w  XVII wieku po pożarze, który strawił kościółek drewniany. Z pożaru uratował się obraz Pana Jezusa Pięciorańskiego (fot.23), który jest najcenniejszym zabytkiem. We wnętrzu kościoła można podziwiać czarne barokowe stalle, ołtarz główny, ołtarze boczne i ambonę (fot.20,21,22).  Wszystkie rzeźby pokryte są złoceniami, a drobne fragmenty rzeźb są posrebrzane, co na czarnym tle daje wspaniały efekt.  W kościele pochowany jest ojciec Augustyn Kordecki, dowódca obrony klasztoru na Jasnej Górze podczas oblężenia w czasie potopu szwedzkiego. Zmarł nagle w trakcie wizyty w Wieruszowie.  Warto wybrać się na krótką wycieczkę i odwiedzić ten kościół!

 

Po tej duchowej uczcie przyszedł czas na ucztę kulinarną w AgroFermie "Pod Bocianim Gniazdem" w Chróścinie. Przywitali nas mieszkańcy: konie, kucyki, koniki polskie, osły, muły, krowy, a nawet lamy. Koniki i osły (fot.24) były bardzo towarzyskie i ustawiały się w kolejce do drapania. Jeden z osiołków postanowił zjeść posiłek razem z nami i wszedł do jadalni. Niestety, gospodyni go wyprosiła. Podglądaliśmy też boćki karmiące swoje maluchy (fot.25). W wielkiej szopie, przerobionej na jadalnię, wszystkie ściany i kąty zawieszone i zastawione były starociami: sprzętem rolniczym, elementami wyposażenia gospodarstwa domowego, sprzętem elektrycznym. Podziwialiśmy wystrój i co chwila słychać było okrzyki: "Ojej, takie coś miała moja babcia!", czy "Patrzcie, mój pierwszy magnetofon! Miałem taki sam!" Gospodarze przygotowali dla nas obiad, a także przepyszny chleb własnego wypieku, domowy smalec i ciasto (fot.26).

  

Po posiłku przespacerowaliśmy się po Chróścinie szlakiem XIX-wiecznych osadników rosyjskich, minęliśmy pałac rodziny Łopuchinów, obecnie Dom Pomocy Społecznej (fot.28), niedostępny dla zwiedzających. Niedaleko pałacu Łopuchinowie kazali wybudować cerkiew, która pełniła również rolę mauzoleum rodziny (fot.29).

 

Na zakończenie wycieczki pojechaliśmy do Bolesławca (fot.30,31), gdzie oglądaliśmy ruiny zamku z XIV. Do naszych czasów zachowała się jedynie oktagonalna wieża warowna (fot.32), stojąca przy dziedzińcu zamku. Dziedziniec to obecnie miejsce spotkań mieszkańców i imprez plenerowych.

 

Piąta wycieczka z cyklu "Ziemia łódzka" pokazała nam, że "Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie, co posiadacie!" Z niecierpliwością czekamy na kolejne propozycje.

Iza Zając


ZŁOCZEW

LUTUTÓW

SOKOLNIKI

OCHĘDZYN

WIERUSZÓW

CHRÓŚCIN

BOLESŁAWIEC

Fot. Elżbieta Zujewska

 

 

Zwiedzamy  D O L N Y   Ś L Ą S K

20 - 24 maja 2018 r.

 Kierownik wycieczki: Grażyna Iwańska-Patorek

Dzień pierwszy. Nasza wycieczka rozpoczęła się w  niedzielę o godz. 7 rano na parkingu na ul. Tramwajowej. Pogoda słoneczna, autokar wygodny, pan kierowca sympatyczny. Nie było kłopotów z wybraniem miejsc, ponieważ było sporo wolnych. Z uśmiechami na twarzach i nadzieją na wspaniałą przygodę ruszyliśmy.   


Pierwszym przystankiem na naszej trasie był  Jawor. Małe miasteczko położone 70 km za Wrocławiem. Celem naszych  odwiedzin był  Kościół Pokoju. Kościół o konstrukcji szachulcowej (fot. 37), wybudowany w latach 1654 -55 jako kościół luterański. Obiekt ten znajduje się na liście UNESCO. Cesarz Ferdynand III Habsburg w XVII w. wydał zgodę na wybudowanie trzech takich kościołów: w Głogowie, Jaworze i Świdnicy. Miały one stanąć poza murami miast, a budulcem miały być jedynie: drewno, glina, piach i słoma. Do dziś pozostały dwa - ten w Jaworze i w Świdnicy.


Kościół robi olbrzymie wrażenie zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz. Jest to obiekt o wymiarach 44 na 25 m, zbudowany w stylu bazyliki z dwiema niższymi nawami bocznymi.

Powierzchnia wynosi 1180 m2 i może pomieścić  6000 wiernych (miejsca siedzące). Posiada trzy piętra empor.  Wyposażenie wnętrza wydaje się być dość skromne - mnóstwo drewnianych ławek (fot. 38,39). Wrażenie bogactwa i przepychu dają  jednak malowidła na wszystkich emporach. Obrazy malowano bezpośrednio na drewnie. Na emporach, licząc od dołu,  przedstawiono 72 sceny z Nowego Testamentu oraz 71 scen biblijnych ze Starego Testamentu. Całość dopełnia piękna ambona w stylu barokowym z 1670 r. oraz organy.

 

W kościele do tej pory odprawiane są msze. Musieliśmy poczekać, aż jedna się skończy.

Pod wielkim wrażeniem wspaniałego obiektu wróciliśmy do autokaru i kontynuując  program pojechaliśmy do Lubiąża aby zwiedzić opactwo cystersów (fot. 40 – 45).

Opactwo cystersów to zespół klasztorny, drugi co do wielkości obiekt sakralny na świecie. Powierzchnia dachów zajmuje ok. 2,5 ha, a długość fasady wynosi 223 metry i jest to najdłuższa  fasada barokowa w Europie. Posiada ponad 600 okien. W skład zespołu klasztornego wchodzą:

- bazylika Wniebowzięcia NMP z lat 1307 – 1340, klasztor, pałac opatów XVII/XVIII w., pomocniczy kościół św. Jakuba oraz zabudowania gospodarcze. Obiekt ten mimo złego stanu wywiera swoim ogromem olbrzymie wrażenie. Był on przez wieki wielokrotnie niszczony, palony, odbudowywany i przebudowywany. Cystersi otrzymali go w 1498 r. i był on w ich rękach do 1810 r., kiedy zostali wypędzeni. Cystersi byli bardzo bogatym zakonem. Zakonnicy byli bardzo  dobrze wykształconymi ludźmi, mądrymi, mającymi ogromny wpływ na władców ówczesnego świata, uzyskiwali znaczne przywileje, dobra, majątki. Posiadali nawet kopalnie złota, młyny i liczne gospodarstwa rolne. Za swojego panowania odremontowali wszystkie budynki, bazylikę w stylu barokowym, zbudowali pałac opatów. Był to okres prosperity dla tego obiektu, jak i dla samego zakonu. Po ich wypędzeniu zespół stracił na znaczeniu i pomału popadał w ruinę. Reszty zniszczeń dokonała II wojna światowa. Obecnie od paru lat trwają prace renowacyjne: założono nowy dach, odremontowano salę książęcą  (400 m2 wysokość 13,4 m). Uważana jest za jeden z najpiękniejszych zabytków śląskiego baroku. Oprócz sali książęcej zwiedziliśmy także odrestaurowany refektarz i bibliotekę opata, a na koniec kościół Najświętszej M. P. Niestety w bardzo złym stanie.

  

Podziwiając ogrom budowli, ilość okien, piękno otaczających go budynków i wyobrażając sobie jego wygląd  w okresie  świetności wsiedliśmy do autokaru  i około 18.00 dojechaliśmy do  Szklarskiej Poręby, gdzie byliśmy zakwaterowani w pięknym rodzinnym hoteliku Jagna.

Po smacznym obiedzie, w wygodnych pokojach mogliśmy odpocząć po trudach podróży i podzielić się wrażeniami z naszymi współlokatorami. Niektórzy, mniej zmęczeni, udali się na spacer po okolicy.

  

Dzień drugi, poniedziałek. Obudziło nas słońce i wszyscy we wspaniałych humorach spotkaliśmy się na śniadaniu. Na szczęście nie było ”szwedzkiego stołu”, a więc można było bez problemu zrobić sobie kanapkę.


O godz. 9.00 w bardzo dobrych nastrojach, żądni dalszych wrażeń, ruszyliśmy do Krzeszowa.

Krzeszów jest uroczą dolnośląską wsią, położoną w leśnej dolinie rzeki Zadrny, w Sudetach Środkowych. Tam pośród górskich szczytów znajduje się monumentalny pocysterski kompleks klasztorny, zwany Europejską Perłą Baroku. Zaparkowaliśmy autokar na ryneczku i po paru metrach zza wysokiego parkanu ukazał nam się wspaniały widok opactwa. Rocznie odwiedza  to miejsce ogromna liczba pielgrzymów i turystów. Obiekt jest kandydatem do wpisania na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO ( fot. 46 – 48).

  

Początek Krzeszowa sięga XIII w., kiedy zostali tam sprowadzeni cystersi. Zaczęli wtedy budowę gotyckiego kościoła p. w. Maryi Wniebowziętej. Do kościoła od strony południowej przylegał klasztor w stylu gotyckim. Złoty okres Krzeszowa  rozpoczyna się w roku 1660, kiedy opatem został Bernard Rosa, który szczególnym kultem otaczał św. Józefa.  Dla niego zbudował trzy duże kościoły: Krzeszów, Stare Bogaczowice i Chełmsko Śląskie. Opat w roku 1669 założył Bractwo Św. Józefa, postanowił zrobić z Krzeszowa Nową Jerozolimę i zbudował w latach 1672-78 kalwarię. Jego następca natomiast w ciągu 7 lat wybudował w latach 1728-35 monumentalny barokowy kościół, symbolizujący świątynię jerozolimską. Bazylikę NMP. Kościół długi na 118 m i o kubaturze 117 tys. 210 m3. Wysokość fasady 71 m. Zastygłe na niej postacie są jak żywe, rozmawiają ze sobą i chwalą Boga. Wnętrze świątyni to ogromna hala, w której iluzja miesza się z rzeczywistością, a granice między poszczególnymi dziedzinami sztuki zostały zatarte. Uderza wspaniała symfonia barw, płynność ruchu posągów i pozazmysłowe tchnienie dawnych wieków.Ozdobą wnętrza są wspaniałe organy Michaela Englera Młodszego z Wrocławia (2728 piszczałek), a także ołtarz główny.

  

Po godzinnej przerwie na małą czarną i chwilę na powrót do rzeczywistości,  obejrzeliśmy kaplicę Marii Magdaleny z odwzorowanym Grobem Pańskim w Jerozolimie. Obiekt mimo wielkich zniszczeń został pięknie odrestaurowany i na pewno powinien znaleźć się na liście odwiedzin każdego turysty. Dobrze, że tam byliśmy.

  

Bardzo zadowoleni  wróciliśmy do autokaru, aby pojechać do Wojanowa. Pogoda nadal piękna, nastroje też. Wiedzieliśmy z programu, że zmieniamy charakter obiektów do zwiedzania. Teraz będą to pałace. Pierwszy to Pałac Wojanów. Jest to odbudowana z wielkim rozmachem dawna rezydencja rodów królewskich z 16 hektarowym parkiem. Pałac znajdował się m. in. w rękach rycerza von Schildau, rodu von Zedlitz, a od 1839 Luizy Niderlandzkiej, córki Fryderyka Wilhelma III.

 

Pałac przechodził różne koleje losu: w trakcie II wojny światowej urządzono tam obóz pracy przymusowej, po roku 1945 w pałacu i folwarku znajdował się PGR. Obecnie pałac jest własnością  prywatną, pięknie odrestaurowaną, a mieści się tam hotel i SPA. Posiada 11 luksusowych apartamentów i 81 przytulnych pokoi wyposażonych w stylowe meble. Na początku naszej wizyty obejrzeliśmy krótki film o historii pałacu, a potem przesympatyczna młoda blondynka oprowadziła nas po pokojach i ogrodzie (fot. 52 – 54).

 

Ostatnim obiektem na ten dzień był Pałac Łomnica. Pałac znajdował się w rękach m. in. rodu von Zedlitz, od 1835 r. rodziny von Küster (pierwszy ambasador na dworze sycylijskim). Pruski dyplomata na dworze sycylijskim nabył majątek rycerski, przebudował pałac w stylu klasycystycznym i założył park krajobrazowy. Rodzina von  Küster żyła w Łomnicy do końca 1945 r. Wtedy majątek wraz z folwarkiem przejęło państwo. Stopniowo popadał w ruinę. Zmiany polityczne w 1989 r. dały Łomnicy ratunek.


W 1991 r. rodzina von Küster odkupiła od państwa  ruiny pałacu, potem park i folwark. Udało się to, co było niemożliwe. Zarówno pałac teraz hotel, jak i folwark tętnią życiem. Miejscowi rzemieślnicy sprzedają tu swoje wyroby, turyści i goście hotelu spacerują po pięknym parku i mogą spróbować lokalnych specjałów (fot. 49 – 51).

  

Odrestaurowany pałac wywarł na nas ogromne wrażenie. I znowu pełni wrażeń wróciliśmy do Szklarskiej Poręby, gdzie czekał na nas pyszny obiad, a potem o godz. 20.00 wieczorek w pięknej sali z kominkiem (fot. 73 – 75).

  

Dzień trzeci.    Dzień do własnej dyspozycji. Po raz pierwszy można było zagospodarować go według własnego pomysłu. Ja z koleżankami nie pojechałam na zaplanowaną wycieczkę. Poszłyśmy piękną trasą przez las do Wodospadu Szklarki. Pogoda była przepiękna.

 

Postaram się jednak napisać parę słów o tym, co inni zobaczyli. Pierwszym miejscem był Pałac Bukowiec wybudowany w II poł. XVI w. Fundator  nieznany. W 1785 r. nabywa go minister górnictwa na Górnym Śląsku, Friedrich von Reden. Utworzono tam jeden z pierwszych parków krajobrazowych. Cały majątek został ukształtowany w typie angielskiej farmy ozdobnej: pałac, park i zabudowania folwarczne. W czasie wojny i po niej, zarówno park, jak  i  pałac uległy zniszczeniu. Obecnie jest odbudowywany (fot. 58 – 60).

 

Kolejnym punktem programu był Park Miniatur w Kowarach. Powstał w 2003 r. Jest to bardzo ciekawe miejsce. Znajduje się tam 51 modeli budowli  (pałaców, zamków, kościołów) z Dolnego Śląska wykonanych w skali 1:25   przez bardzo uzdolnionych artystów z tego terenu (fot. 67 – 72).

 

Teraz nadszedł czas na pałac cesarski w Mysłakowicach. Pałac wzniesiono w połowie XVIII w.

Pałac ten odkupił król Prus Fryderyk Wilhelm III i stał się rezydencją królewską. Dodano do niego piękny park. Po śmierci Wilhelma III przeszedł w ręce  Wilhelma IV. Wiele razy był przebudowywany, po wojnie był siedzibą PGR, a obecnie mieści się tam szkoła podstawowa. Fakt ten uchronił go przed dewastacją. Nieudostępniony do zwiedzania (fot. 64 – 66).

Zamek Chojnik był ostatnim punktem programu na ten dzień. Zamek warownia na szczycie Chojnika. W XIII w. był to dwór myśliwski. W 1355 r. zastąpiono go warownią (Bolko II). Wdowa po Bolku przekazała go  Gotsche Schoffgotschowowi. Zamek spłonął 31.08.1675 r. od uderzenia pioruna. Dziś pozostały tylko ruiny (fot. 61 – 63).


Grupa wróciła do Szklarskiej Poręby na naszą obiadokolację.

 

Dzień czwarty.  I znowu piękna pogoda. Po śniadaniu cała grupa zebrała się w autokarze. Tego dnia w programie mieliśmy Jelenią Górę. Wcześniej przejeżdżaliśmy tą trasą parę razy, ale dzisiaj mieliśmy tam obejrzeć parę miejsc.

  

Pierwszy punkt to Pałac Paulinum. Pierwszymi właścicielami tego obiektu byli paulini (zakon jezuicki). W połowie XIX w. sprzedali go jeleniogórskiemu fabrykantowi Richardowi von Kramst. Polecił on założenie tam parku krajobrazowego. Nieco później właściciel zdecydował się na budowę nowej rezydencji. Przez lata i ten pałac przechodził w różne ręce. Po II wojnie stał się składnicą odnajdowanych na Górnym Śląsku dzieł sztuki. Dyrektorem pałacu i składnicy została Barbara Tyszkiewicz  (matka Beaty Tyszkiewicz). Obecnie od paru lat jest tam ekskluzywny hotel. Do zwiedzania udostępniona jest tylko jedna sala. Trochę byliśmy zawiedzeni (fot. 79 – 81).

  

No cóż, jedziemy dalej do Bolkowa. Bolków - zamek w ruinie z wieżą na planie kropli wody. Powstał ok. 1277 r. za Bolka I. Polityka Bolka doprowadziła do rozbudowy warowni  chroniącej przejścia przez Sudety. W swojej historii zamek został sprzedany w 1703 r. cystersom, którzy go przebudowali. Dalej przechodził w inne ręce. Ostatecznie zniszczony w czasie wojny  trzydziestoletniej. Prace remontowe od 1994 r. (fot.  76 – 78).

  

Jedziemy dalej. Pogoda się trochę popsuła, nawet zaczęło padać. Po około godzinie dojechaliśmy do Siedlęcina. Na terenie zniszczonego gospodarstwa zobaczyliśmy wieżę rycerską z XIV w. Przewodniczka w pięknej staropolskiej długiej sukience oprowadziła nas po obiekcie. Pierwotnie wieża miała cztery kondygnacje, dwie dolne przeznaczone były na pomieszczenia gospodarcze, natomiast trzecią i czwartą zajmowali właściciele. W 1575 r. dobudowano piątą kondygnację. Na trzeciej kondygnacji znajdują się liczne malowidła ścienne o Rycerzu Króla Artura – Lancelocie. Kondygnacje  łączyły schody dość strome (fot. 85 – 87).

  

Ostatni obiekt tego dnia to Pałac Staniszów. Pałac zbudowany w latach 1784-87 przez Heinricha von   Reuss, otoczony parkiem 194 ha. Tutaj za opłatą 10 zł mieliśmy możliwość degustacji sławnego likieru staniszowskiego. Oczywiście większość z nas skorzystała z tej okazji (fot. 88 – 90).

  

Ostania  kolacja w Willi Jagna. Spacer po Szklarskiej Porębie i pakowanie. Jutro tzn. w czwartek po śniadaniu musimy opuścić nasze pokoje.

  

Dzień piąty. Po śniadaniu i załadowaniu naszych bagaży do autokaru jedziemy do Cieplic.
Cieplice to najstarsze uzdrowisko w Polsce, znajdujące się u podnóża Sudetów. Znajduje się tam Pałac Schaffgotschów, którzy przenieśli się tu po pożarze  zamku Chojnik. W 1792 r,. wybudowano w miejsce rozebranego pałacu 3- piętrową rezydencję. Obecnie zarządzana przez Politechnikę Wrocławską (fot. 91 – 96).

 

Najmilszą częścią końca naszego pobytu był spacer po starówce w Jeleniej Górze (fot. 97 – 102), a także wizyta w hucie kryształów: JULIA. Produkują tam piękne kolorowe kryształy. Szkoda tylko, że ceny przekraczały nasze możliwości finansowe (fot. 55 – 57).

 

Na obiad wróciliśmy do Szklarskiej Poręby.  Około godz.13.30 wyjechaliśmy w drogę powrotną do Łodzi. Dotarliśmy tam około 19.00. Szkoda, że piękne chwile  tak szybko się kończą. Dziękujemy

naszej koleżance Grażynie  Patorek za zorganizowanie tak wspaniałej wycieczki.     

 Aleksandra Laudańska


JAWOR

LUBIĄŻ

KRZESZÓW

ŁOMNICA

WOJANÓW

HUTA JULIA

BUKOWIEC

CHOJNIK

MYSLAKOWICE

KOWARY - Park Miniatur

Wieczorek integracyjny

BOLKÓW

PAULINUM

PIECHOWICE - zapora

SIEDLECIN

STANISZÓW

CIEPLICE

JELENIA GÓRA

SZKLARSKA PORĘBA

Fot. Elżbieta Zujewska

Do góry ^^
wersja do druku

PARTNERZY

Copyright © 2014 Związek Nauczycielstwa Polskiego w Uniwersytecie Łódzkim
strony internetowe Łódź